czwartek, 25 kwietnia 2013

3) Tworzenie obfitości

Wczorajsza wymiana myśli na naszym profilu fb, po moim tekście na temat zajęć o pieniądzach zainspirowała mnie do tego, by trochę więcej o mojej filozofii tej pracy opowiedzieć. Otóż w komentarzu (dziękuję za niego Tomkowi), pojawia się myśl, że czytanie zdań w stylu "biedni są tacy, a bogaci tacy ... (patrz wpis wczorajszy)" to duże uproszczenie. I gdzie w takim razie w tym wszystkim Ci biedni głodujący ludzie, z Afryki na przykład. Słuszna uwaga. Nie w Afryce zresztą trzeba ich szukać, wystarczy w Polsce, 120 km od Warszawy. Głęboko zdaję sobie sprawę, jak niesprawiedliwa jest ekonomia, jak absurdalnie wygląda dystrybucja dóbr materialnych na świecie. Wiele lat żyłam w buncie wobec tego, w poczuciu, że świat jest niesprawiedliwy, i to bardzo. A przyczyną tej niesprawiedliwości są bardzo często pieniądze.  Nie chcąc więc w tej niesprawiedliwości uczestniczyć, sama niewiele miałam z nimi wspólnego - pracowałam w organizacjach pozarządowych, pomagałam, szkoliłam, wspierałam - a sama żyłam na skraju. Pieniędzy zarabiać nie umiałam, uważałam, że są brudne i złe, że są przyczyną bólu i cierpienia. I tak doszłam do kresu, wykończona ich ciągłym brakiem, poczuciem braku wpływu, frustracją, wieczną niemożnością zapłacenia rachunków, nie mówiąc o zasłużonym urlopie. I zaczęłam na ich temat czytać, zastanawiać się. Odkryłam moje bardzo złe o nich myśli, moją uwewnętrznioną niechęć. Zaczęłam się ich uczyć. Zaczęłam je lubić. Zdałam sobie sprawę, że nie mając ich, nie przyczyniam się jakoś szczególnie do większej sprawiedliwości na świecie! Miałam sen - przyśnił mi się żebrak, mój wewnętrzny biedak. Pracowałam z nim. Zanurkowałam głęboko, odkrywszy, że jeżeli nie nakarmię samej siebie, co raz trudniej będzie mi karmić innych. Bo będę sfrustrowana, zła, smutna, rozgoryczona. Będę niosła w sobie to poczucie niesprawiedliwości. Moja wewnętrzna podróż w tym obszarze trwała kilka miesięcy intensywnej pracy własnej. I zaczęła przynosić efekty. Zrezygnowałam z wypalającej, źle opłacanej posady psycholożki w instytucji. Zaczęłam działać na własną rękę. I po wielu latach mogę powiedzieć, że jestem w miejscu, o które mi chodziło. Pracuję częściowo komercyjnie, za pieniądze, które przyjmuję z przyjemnością za moją pracę i zaangażowanie. Pracuję również częściowo społecznie - tworząc projekty, w których uczestnicy mogą korzystać z mojej wiedzy i wsparcia, nie płacąc za to. Mam firmę i fundację. Jedno dopełnia drugie. To czego nauczyłam się na mojej drodze to fakt, że mam teraz dużo większe poczucie wpływu na życie, na siebie. Przestaję się czuć ofiarą. Nie zmieniłam zawodu, nie zmieniłam siebie, nie zajęłam się jakoś szczególnie marketingiem (nie wiedziałam, że on istnieje, gdy zaczynałam 10 lat temu :) Ze środka, z głębi mroków nieświadomości, pracowicie uleczywszy to co, tego potrzebuje, zmieniłam zasadniczo mój stosunek do pieniędzy.
Nadal uważam, że nie są one sprawiedliwie dzielone. Nadal to widzę. Dlatego pracuję nie raz nie biorąc pieniędzy. Ale wierzę też, bo sama doświadczyłam, że można to zmienić, pracując psychologicznie. Wiem, że jest to wielki przywilej - mieć na tyle zabezpieczony podstawowy byt, żeby móc sobie pozwolić na pracę psychologiczną. Nie proponowałabym jej w Afryce, ani w wielu polskich niedoinwestowanych miejscowościach. Tam zaczęłabym od czegoś innego. Ale tu mogę zaproponować pracę, którą sama wykonałam. To nasz przywilej, do skorzystania z niego zapraszam. Wierzę głęboko, że im więcej będzie nas nakarmionych, tym bardziej zacznie maleć to ciągłe poczucie braku, którym jesteśmy otoczeni. Właśnie na braku jest oparta niesprawiedliwa dystrybucja dóbr. Gdybyśmy wiedzieli, że świat jest pełen obfitości, moglibyśmy się z radością nią dzielić. Moglibyśmy troszczyć się o siebie nawzajem, wiedząc, że jeśli dam, to nadal będę miała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz